Kiedy wróciłam do domu, na dworze zaczynało robić się
ciemno. Niebo przybrało kolor wzburzonego morza, a ciemne chmury przesuwały się
coraz szybciej. Wjechałam do garażu i
zaparkowałam obok drugiego auta, które należało do Jason’a. Najwyraźniej już wrócił.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce, a dźwięk zamykanych drzwi rozniósł się echem po pomieszczeniu. Wyszłam na mały korytarz znajdujący się obok garażu, po czym wspinając się po schodach, ruszyłam do salonu. W pokoju było ciemno, a nie chcąc zwracać na siebie uwagi, nie zapalałam światła. Szłam nie widząc nic, aż w końcu musiałam źle skręcić i walnęłam biodrem w szafkę. Syknęłam z bólu.
-Gdzie byłaś? – zamarłam na dźwięk czyjegoś głosu dochodzącego z ciemności. Odwróciłam się powoli w kierunku, z którego pochodził. Jason stał oparty o parapet i patrzył przez okno.
-Um, musiałam stąd wyjść. Nudziło mi się – wzruszyłam ramionami mimo, że nie mógł tego zobaczyć. Miałam nadzieję, że nie zwrócił uwagi na drżenie mojego głosu. Po moich słowach nie odezwało się żadne z nas. Cisza zaczęła mnie męczyć, jednak kiedy chciałam już iść do swojej sypialni, Jason odwrócił się w moją stronę. Przez chwilę lustrował moją twarz wzrokiem, aż w końcu zatrzymał się na jakimś punkcie za moimi plecami.
-Gdzie byłaś? – powtórzył pytanie i zacisnął usta.
-Mówiłam ci przecież. Nie chciało mi się tu samej siedzieć, kiedy ty sobie wyszedłeś i mnie zostawiłeś – mruknęłam. Znowu zaczął przyglądać się mojej twarzy, szukając jakichkolwiek oznak, czy aby go nie okłamuję. Podszedł bliżej mnie i stanął w miejscu. Starałam się nie uciekać wzrokiem, ale w końcu nie wytrzymałam i spuściłam głowę. Momentalnie podniósł palcami moją brodę tak, że byłam zmuszona ponownie na niego spojrzeć.
-Ostatnia szansa. Gdzie. byłaś? – patrzyłam wszędzie, byle tylko nie na Jason’a. Widziałam jego rozczarowanie w oczach, które po chwili zaczęło zamieniać się w gniew. Gdy nie odezwałam się ani słowem, opuścił ręce i westchnął. –Byłaś u niego?
-U kogo? – spytałam nerwowo.
-Nawet kurwa, nie udawaj, że nie wiesz o kogo chodzi. Byłaś u niego: tak albo nie – moje milczenie jeszcze bardziej go zdenerwowało. Wiedziałam, że jeśli się dowie, to będzie zły, ale nie sądziłam, że aż tak. Nie myślałam, że posunie się aż tak daleko.
Zacisnął dłonie w pięści, a jego oddech przyspieszył. Podszedł do mnie jeszcze bliżej, aż cofnęłam się o krok.
Błąd.
To jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Mocno zacisnął rękę na moim nadgarstku, aż jęknęłam.
-Jason… - starałam się wyswobodzić dłoń, ale miał zbyt mocny uścisk. –Jason, to boli…
Zachowywał się jakby mnie nie słyszał. Jego oczy pociemniały, a usta ułożyły się w cienką linię.
-Tak czy nie? – nie chciałam się odzywać, żeby nie pogorszyć swojej sytuacji, ale najwyraźniej odniosłam odwrotny skutek niż miałam zamiar.
Nawet nie wiedziałam kiedy Jason mnie uderzył. Poczułam tylko piekący ból na policzku, aż gwałtownie wciągnęłam powietrze. Zacisnęłam zęby, ale nie pokazałam jak bardzo mnie to bolało i jak bardzo się zawiodłam.
Kiedy w końcu Jason się ode mnie odwrócił chwyciłam się za policzek, a na dłoń spadła mi jedna łza. Potem kolejna. Stwierdziłam, że lepiej się wycofać, zanim brunet będzie chciał dokończyć to co zaczął. Cofnęłam się cicho w stronę drzwi i sprawdziłam szybko czy mam w kieszeni telefon. Kiedy wiedziałam, że znajdował się na swoim miejscu zrobiłam jeszcze jeden krok w tył. Odwróciłam się jak najszybciej i otworzyłam drewnianą powłokę. Zbiegłam po schodach do garażu i zaczęłam drżącymi rękami szukać kluczy do samochodu. Oczywiście nie pomyślałam o nich wcześniej, więc nigdzie ich nie znalazłam. Musiały wypaść mi na górze. Czyli ucieczka samochodem odpada.
Wybiegłam przez boczne drzwi i ruszyłam biegiem przed siebie. Słyszałam jak Jason coś za mną woła, ale nie rozumiałam jego słów. Potknęłam się i prawie się przewróciłam, jednak szybko się pozbierałam i biegłam dalej.Przekręciłam kluczyk w stacyjce, a dźwięk zamykanych drzwi rozniósł się echem po pomieszczeniu. Wyszłam na mały korytarz znajdujący się obok garażu, po czym wspinając się po schodach, ruszyłam do salonu. W pokoju było ciemno, a nie chcąc zwracać na siebie uwagi, nie zapalałam światła. Szłam nie widząc nic, aż w końcu musiałam źle skręcić i walnęłam biodrem w szafkę. Syknęłam z bólu.
-Gdzie byłaś? – zamarłam na dźwięk czyjegoś głosu dochodzącego z ciemności. Odwróciłam się powoli w kierunku, z którego pochodził. Jason stał oparty o parapet i patrzył przez okno.
-Um, musiałam stąd wyjść. Nudziło mi się – wzruszyłam ramionami mimo, że nie mógł tego zobaczyć. Miałam nadzieję, że nie zwrócił uwagi na drżenie mojego głosu. Po moich słowach nie odezwało się żadne z nas. Cisza zaczęła mnie męczyć, jednak kiedy chciałam już iść do swojej sypialni, Jason odwrócił się w moją stronę. Przez chwilę lustrował moją twarz wzrokiem, aż w końcu zatrzymał się na jakimś punkcie za moimi plecami.
-Gdzie byłaś? – powtórzył pytanie i zacisnął usta.
-Mówiłam ci przecież. Nie chciało mi się tu samej siedzieć, kiedy ty sobie wyszedłeś i mnie zostawiłeś – mruknęłam. Znowu zaczął przyglądać się mojej twarzy, szukając jakichkolwiek oznak, czy aby go nie okłamuję. Podszedł bliżej mnie i stanął w miejscu. Starałam się nie uciekać wzrokiem, ale w końcu nie wytrzymałam i spuściłam głowę. Momentalnie podniósł palcami moją brodę tak, że byłam zmuszona ponownie na niego spojrzeć.
-Ostatnia szansa. Gdzie. byłaś? – patrzyłam wszędzie, byle tylko nie na Jason’a. Widziałam jego rozczarowanie w oczach, które po chwili zaczęło zamieniać się w gniew. Gdy nie odezwałam się ani słowem, opuścił ręce i westchnął. –Byłaś u niego?
-U kogo? – spytałam nerwowo.
-Nawet kurwa, nie udawaj, że nie wiesz o kogo chodzi. Byłaś u niego: tak albo nie – moje milczenie jeszcze bardziej go zdenerwowało. Wiedziałam, że jeśli się dowie, to będzie zły, ale nie sądziłam, że aż tak. Nie myślałam, że posunie się aż tak daleko.
Zacisnął dłonie w pięści, a jego oddech przyspieszył. Podszedł do mnie jeszcze bliżej, aż cofnęłam się o krok.
Błąd.
To jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Mocno zacisnął rękę na moim nadgarstku, aż jęknęłam.
-Jason… - starałam się wyswobodzić dłoń, ale miał zbyt mocny uścisk. –Jason, to boli…
Zachowywał się jakby mnie nie słyszał. Jego oczy pociemniały, a usta ułożyły się w cienką linię.
-Tak czy nie? – nie chciałam się odzywać, żeby nie pogorszyć swojej sytuacji, ale najwyraźniej odniosłam odwrotny skutek niż miałam zamiar.
Nawet nie wiedziałam kiedy Jason mnie uderzył. Poczułam tylko piekący ból na policzku, aż gwałtownie wciągnęłam powietrze. Zacisnęłam zęby, ale nie pokazałam jak bardzo mnie to bolało i jak bardzo się zawiodłam.
Kiedy w końcu Jason się ode mnie odwrócił chwyciłam się za policzek, a na dłoń spadła mi jedna łza. Potem kolejna. Stwierdziłam, że lepiej się wycofać, zanim brunet będzie chciał dokończyć to co zaczął. Cofnęłam się cicho w stronę drzwi i sprawdziłam szybko czy mam w kieszeni telefon. Kiedy wiedziałam, że znajdował się na swoim miejscu zrobiłam jeszcze jeden krok w tył. Odwróciłam się jak najszybciej i otworzyłam drewnianą powłokę. Zbiegłam po schodach do garażu i zaczęłam drżącymi rękami szukać kluczy do samochodu. Oczywiście nie pomyślałam o nich wcześniej, więc nigdzie ich nie znalazłam. Musiały wypaść mi na górze. Czyli ucieczka samochodem odpada.
Dopiero po jakiś dziesięciu minutach zwolniłam kroku i chwilę odsapnęłam. Poczułam jak coś mokrego cieknie mi po brodzie, co wzięłam za łzy. Jednak gdy podniosłam rękę i światło z lampy ją oświetliło, zobaczyłam, że to nie łzy, tylko krew. Pewnie Jason musiał rozwalić mi wargę, a teraz od krwi miałam brudną nie tylko brodę, ale też bluzkę.
Po dość szybkim biegu i emocjach, które już częściowo opadły, zrobiło mi się gorąco. Moim zbawieniem był deszcz, który niespodziewanie zaczął padać. Gdzieś niedaleko była burza, co mogłam stwierdzić po przebłyskach bladego światła.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, dlatego rozejrzałam się za jakąś ławką, żebym mogła usiąść. Jednak po chwili widziałam wszystko zamglone jakby ktoś nałożył mi przeźroczystą siatkę na oczy. Moje ubrania były przemoczone, ale pomimo gorąca dostałam dreszczy. Oddychałam ciężko, gdy zrobiło mi się trochę słabo.
Ciszę przerwał nagły odgłos grzmotu, a zaraz po nim pisk opon. Jakieś znajome mi, czarne auto zatrzymało się gwałtownie kilka metrów przede mną. Zbyt szybko odwróciłam głowę, chcąc lepiej się przyjrzeć pojazdowi, bo po chwili zakręciło mi się w głowie jeszcze mocniej. Zaczęłam słabnąć, a kolejny wybuch gorąca wcale mi nie pomógł. Ktoś wysiadł z auta i zauważyłam, że zaczął coś do mnie krzyczeć. Niestety nie dowiedziałam się co, gdyż czarna mgła otoczyła mnie z każdej strony, a ja pozwoliłam swojemu umysłowi zapaść się głębiej w mrok.
edit 2: nie jestem zadowolona z tego rozdziału, zawaliłam sprawę, ale jest mi on potrzebny, żeby działo się coś dalej. Coś co sobie zaplanowałam he he he. Na początku miałam w ogóle inny plan na ten rozdział, ale w ostatniej chwili zmieniłam pewne rzeczy, żeby nie było, że ściągam od pepe. Mam nadzieję, że nie jest jednak aż taki zły.
piękny, cudowny, F A N A S T Y C Z N Y rozdział! *-*
OdpowiedzUsuń@haiiluke
Nie mogę uwierzyć, że znowu mnie ktoś wyprzedził! Dlaczego nie mogę być pierwsza? xD cokolwiek postanowiłaś dobrze, że to zrobiłaś, bo ten rozdział był gKhabsgd idealny. Uh uh dlaczego tak go skończyłaś teraz nie będę wiedzieć co się stanie dziewczynie :c i jak ja mam zasnąć? Czekam na następny. Mam nadzieję dłuższy ;)
OdpowiedzUsuńWierna fanka forever @hug_ash
Dlaczego w tym momęcie przerwałaś?!
OdpowiedzUsuńDlaczego?!
Rozdział cudowny!!
Szkoda że krótki no ale cóż i tak dobrze że dodałaś :-) :-) :-)
Aww to Luke pewnie przyjechał. Nie narzekaj, rozdział jest świetny :) Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej! ♥♥
OdpowiedzUsuń@_luvmythirlwall
CUDOWNE JEZU
OdpowiedzUsuńOH SHIT, ALE Z CIEBIE FEJM, AWWW. I TERAZ JAKO DUMNA MARTONATOR MOGĘ POWIEDZIEĆ, ŻE BYŁAM Z TOBĄ OD POCZĄTKU! WE ARE THE CHAMPIONS, WE ARE THE CHAMPIONS! (ok, ta piosenka chyba nie współgra, ale kit z tym, lubię ją i chodzi mi po głowie, oczywiście, drugą piosenką jest aj beliv aj ken flaj, aj beliv aj ken tocz de grałd z dedykacją dla Maklerka)
OdpowiedzUsuńNie narzekaj już kobieto, bo ten rozdział jest genialny! Jason chujek, nie wie, że dziewczyn sie nie bije? Nawet kwiatkiem?
Zgaduje, że Luke przyjechał. Wow co za bieg okoliczności wow wow. Szkoda aby, że jej nie porwie nikt ugh, fajnie by było.
Okay, mój komentarz jak zwykle nie ma sensu, a będzie cholernie długi, jak scenariusze Mody na sukces. Whatever.
Ilysm i czekam na następny <3
@luvmydonuts
Mi osobiście bardzo się rozdział podoba :) Mam nadzieje że Luke zabierze ją do siebie xD albo chociaż uratuje :D
OdpowiedzUsuń+ Dodaj może komentowania Anonimowego, bo nie każdy ma konto :]
Fajne ff :)
OdpowiedzUsuń