poniedziałek, 29 grudnia 2014

rozdział 7

-Zabierzcie ją stąd – mruknął Luke do chłopaków stojących obok, a ci kiwnęli głowami. 
-Zostaję – powiedziałam ze złością, wiedząc, że chodzi mu o mnie, ale nie zrobiło to wrażenia na blondynie. Stał nieporuszony, wpatrując się w zbliżającego się Jason’a – człowieka, który kiedyś był dla mnie tak bliski, a teraz był… no właśnie kim? Wrogiem? Byłym? Potworem? W każdym bądź razie nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, ale wiedziałam, że nie zostawię z nim Luke’a. Bałam się. Najzwyczajniej na świecie bałam się, że chłopak zrobi coś głupiego, czego później będzie żałował.
-Ashton – wysyczał przez zaciśnięte zęby coraz bardziej zdenerwowany Luke.
-Chodź – szepnął chłopak stojący obok mnie, delikatnie pociągając mnie za ramię.
-Nie! Mówiłam już, że nigdzie się stąd nie ruszam! – miałam ochotę tupnąć nogą jak mała dziewczynka, bo nikt nie zwracał uwagi na to czego ja chcę - wystarczyło jedno polecenie Luke’a, a jego psy robiły co tylko chciał – bo tak bym to nazwała. Psy, które były na każde wezwanie blondyna i robiące wszystko co im każe bez żadnego sprzeciwu.
Jednak kiedy chłopak odwrócił się w moim kierunku, popatrzył na mnie takim wzrokiem, że bałam się sprzeciwiać. Niechętnie poszłam za Ashtonem, zauważając, że idzie koło mnie także chłopak z pomarańczowymi włosami, a Calum zostaje przy Luke’u. 
Przeniosłam wzrok na Jason’a, dopiero teraz przypominając sobie o jego obecności, a na twarz wstąpił grymas bólu. Nie zapomniałam o tym co mi zrobił. Nie, co to, to nie. Wręcz czułam pieczenie policzka na samo wspomnienie. 
Szybko odwróciłam wzrok, kiedy Ashton odchrząknął. 
-A więc wybierasz tego chuja, zamiast mnie? – zacisnęłam oczy i wbiłam paznokcie w dłoń, by się nie rozpłakać. Nie chciałam pokazywać jak bardzo to wszystko mnie boli. Jak trudna dla mnie jest ta sytuacja. Było mi po prostu źle. Mimo że wiedziałam, że brunet wyrządził mi krzywdę i nigdy nie będę mu w stanie tego wybaczyć, to jakaś część mnie chciałaby cofnąć czas i nigdy nie poznać Luke’a, nigdy nie iść na ten wyścig i nigdy nie zostawić Jason’a – ale czy to by coś dało? Z Jasonem było mi  dobrze, myślałam, że mnie kocha, jednak jak się okazało, to wszystko było jednym wielkim błędem. Teraz przynajmniej mogłam zacząć od nowa, bez kłamstw, bez tego wszystkiego. No, przynajmniej chciałam spróbować. 
-Zajebiście! Zobaczymy do kogo przyjdziesz, kiedy dowiesz się co zrobił i kim tak naprawdę jest! – jego krzyk rozniósł się echem po mojej głowie. Jeszcze mocniej wbiłam paznokcie w zamkniętą dłoń i nie odwracając się więcej, weszłam z westchnieniem do samochodu, by Ashton mógł mnie odwieźć do domu. 

~*~

Minęła już kolejna godzina, a ja nadal siedziałam zamknięta, samotna i cicha w pokoju, który był tymczasowo mój. Po wejściu do domu, skierowałam się od razu tutaj, nie odzywając się słowem do Ashtona. Chłopak najwyraźniej też nie miał ochoty się odzywać albo po prostu nie wiedział co powiedzieć, więc zostawił mnie w spokoju. Słyszałam tylko jak krząta się po domu i rozmawia cicho z chłopakiem z pomarańczowymi włosami, ale żaden z nich nie przyszedł do mnie, więc mogłam spokojnie pomyśleć. Przynajmniej próbowałam, bo w głowie miałam miliony myśli i nie wiedziałam czego chwycić się najpierw. O co chodziło Jasonowi? Co się teraz działo z Lukiem? Czy nic mu nie jest? Po co Jason właściwie tu przyjechał? I co…
Moje myśli przerwał odgłos otwieranych drzwi. Automatycznie odwróciłam głowę w celu sprawdzenia kto przyszedł i mogłabym przysiąc, że na mojej twarzy odmalował się szok, gdy zobaczyłam w jakim stanie jest chłopak opierający się o framugę. 
-O mój Boże, nic ci nie jest? - podbiegłam do Luke'a dotykając rozciętej wargi i lekko wygiętego kolczyka, na co tylko syknął w odpowiedzi i spojrzał na mnie z politowaniem. Przeszedł koło mnie i usiadł na moim łóżku. Bawił się przez chwilę swoimi palcami, więc starałam się nie zasypać go pytaniami. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że musi coś przemyśleć lub boi się odezwać. Usiadłam koło niego i wsłuchiwałam się w jego niespokojny oddech. 
-Wszystko w porządku? – spytał cicho, a ja miałam ochotę się roześmiać. 
-Pytasz mnie, czy ze mną wszystko w porządku? – popatrzyłam w jego niebieskie oczy, które straciły swój cały blask. Luke pokiwał tylko głową i lekko się uśmiechnął. –Cóż, nie wiem, ale czy kiedykolwiek coś było w porządku? – mruknęłam.  Powiodłam wzrokiem na ścianę przed nami i zamyśliłam się na moment, więc nie poczułam od razu ciepłego dotyku na skórze. Przez moją rękę przeszedł prąd, gdy Luke zacisnął na niej lekko swoje palce. Drgnęłam i szybko wstałam z łóżka odsuwając się na bezpieczną odległość. Kiedy kątem oka zobaczyłam, że chłopak się podnosi, machnęłam dłonią, wciąż ciepłą od jego dotyku, więc szybko schowałam ją do kieszeni spodni, chcąc pozbyć się tego dziwnego uczucia. 
-Jest okej – mruknęłam, mimo wszystko zdziwiona tą nagłą czułością ze strony blondyna. Zaczęłam chodzić po pokoju w tam i z powrotem, aż do głowy wpadła mi pewna myśl, a dokładniej pewne pytanie. Zatrzymałam się gwałtownie i spojrzałam na zgarbionego blondyna, nadal siedzącego na łóżku. Poza rozwaloną wargą, przez naderwany kolczyk, rozciętym policzkiem i zaschniętą krwią pod nosem, przypuszczałam, że chłopak jest obolały i ma także inne rany na ciele, niewidoczne teraz dla mojego oka. 
-Dlaczego się nie broniłeś? Dlaczego nawet nie próbowałeś mu oddać, albo wykonać jakikolwiek ruch? Tym razem oczekuję, że powiesz mi prawdę, bo mam dosyć kłamstw, czy raniących mnie ludzi – z początku odpowiedziała mi cisza, która doprowadzała mnie do szału. Zastanawiało mnie, dlaczego jest w takim stanie, bo dobrze wiedziałam, że gdyby chciał, to wyszedł by z tego wszystkiego bez szwanku, tymczasem był w opłakanym stanie.
-Zrobiłem to dla ciebie – szepnął w końcu, a na jego twarzy zagościł mały uśmiech.
-Dla mnie? Niby dlaczego? – spytałam zdziwiona.
-Być może nie chciałem, żebyś pomyślała o mnie gorzej niż myślisz teraz – znów szepnął, tak, że musiałam się wysilić, żeby cokolwiek usłyszeć. Kiedy podniosłam wzrok na blondyna, zauważyłam, że już się nie uśmiechał, a z jego oczu bił smutek. Twarz jednak pozostała nieruchoma, obojętna na wszystko.

______________________________________
Rozdział krótki i przejściowy, tak jak wspomniałam wcześniej. Ciężko mi było go napisać, z początku nie miałam na niego w ogóle pomysłu, dlatego wyszło mi z tego co wyszło. Nie jestem z niego zadowolona, ale mogę obiecać, że w rozdziale 8 będzie mała "niespodzianka" na końcu i już nie mogę się doczekać waszej reakcji haha.

11 komentarzy:

  1. Yay! Dodałaś ;33
    Mimo, że przejściowy to i tak mi się podoba ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przejściowy czy nie i tak kocham <3
    Jakby Ci się nudziło to zapraszam do mnie: bez-wyjscia-by-me.blogspot.com a jak nie to sorry za spam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, jeju, jeju! Cudowny!!
    Kocham to omg *.*
    Perfekcyjny <3
    Brak mi słów, haha :D

    OdpowiedzUsuń
  4. o jezu, hfjdvbuvirkilj *o* kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  5. UuuuuUUUu Zajebiste czekam na kolejny rozdział ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zwykle mi sie spodobal, ale oby Luke tak szybko nie miękł, wolę jak bad boy jest bad botem dłużej niż pierwsze trzy dni znajomosci, haha, takie juz moje upodobanie, a teraz proszeee zerknij do mnie podobne klimaty, chyba ci sie spodoba :D http://no-one-can-ever-know.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodaj nowy pliss

    OdpowiedzUsuń
  8. Prosze pisszz bo robisz to po prostu zajebiście

    OdpowiedzUsuń
  9. Ugh, musisz dodawać rozdziały, bo ja już kocham tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  10. najcudowniejszy rozdzial!
    Weż udział w najlepszym konkursie świątecznym!
    dorey-doorey.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń